Prolog
W noc przed swoją śmiercią Lily
Potter nie mogła zasnąć. Kręciła się po łóżku pół nocy, odkrywając się i
przykrywając, co chwila odpychając ramiona swojego męża lub w się w nie
wtulając. Jamesa nic nie mogło obudzić, od zawsze miał mocny sen. Mieszkając z
przez tyle lat w jednym dormitorium z Hunwotami, nauczyło go zasypiania w
ekstremalnych warunkach.
Wreszcie usiadła zmęczona i
schowała twarz w zimne dłonie. Światło księżyca oświetlało sypialnie, tak że
mogła się przyjrzeć każdemu jej zakątkowi. Chwyciła szlafrok, który parę godzin
temu rzuciła na szafkę nocną i założyła go szybko wskakując z łóżka. James
tylko zachrapał głośniej. Podeszła do niego i delikatnie przykryła jego odkryta
klatkę piersiową. Zawsze był wysportowany, a mięśnie miał ładnie wyrzeźbione.
Jednak teraz jego ciało pokrywały blizny, dużo blizn po wielu zaklęciach,
którymi został potraktowany na bitwach, atakach i potyczkach. Nie jedną ona
leczyła, całowała i płakała nad. Mimo to dalej czuła dreszcz zimna patrząc na
ich ilość. Kochała go, każdego dnia coraz mocniej. Dotąd nie mogła uwierzyć,
jak z aroganckiego i wyrachowanego nastolatka wyrósł na tak wspaniałego,
odważnego mężczyznę. Delikatnie pocałowała jego czoło, po czym wyszła z sypialni.
Pokoik Harry’ego znajdował się na
końcu korytarza. Drzwi były jak zawsze lekko uchylone, aby mogli z Jamesem
lepiej słyszeć jego płacz w nocy. Weszła do pomieszczenia na palcach i bez
problemu ujrzała białą kołyskę z baldachimem po środku pokoju. Maluszek nie
spał. Swoim bystrymi zielonymi oczami z ciekowością patrzył na zaczarowane
zwierzątka, które biegały w kółko na jego główką.
- To jeleń – wyszeptała delikatnie
dotykając srebrnego zwierzęcia. – Jak twój tata – chłopczyk nie zwracał na nią
uwagi. Zaczął gryźć swoje maleńkie dłonie, uśmiechnęła się z czułością i oparła
głowę na szczebelkach kołyski. – Moje małe lwiątko. Wiesz … - przełknęła ślinę.
– Niedługo będzie u nas nowe lwiątko. Mały Dwight lub Charlotte – ciepłe łzy
popłynęły z jej oczu. Kiedy dowiedziała się, że będzie mieć następne dziecko
pierwszą jej reakcją było szczęście. Zawsze chcieli mieć z Jamesem dużą
rodzinę. Najlepiej całą drużynę. Tuż po ślubie ustalili imiona dla każdego z
ich przyszłych dzieci. Pierwsze miało nazywać się Harry lub Charlotte, potem
Dwight lub Melody, następnie Nathan lub Josephine i tak dalej. Jednak teraz chciała
płakać. Ledwo utrzymywali się przy życiu. Porzucili swój piękny dom i
zamieszkali w kryjówce, ukrywali się, a jej mąż dodatkowo był czynnym członkiem
Zakonu. Posiadanie drugiego dziecka teraz było szaleństwem.
- Oby tym razem była Charlotte –
powiedział. Oparty o framugę patrzył na swoją piękną żonę. Jej rude włosy
lśniły w świetle księżyca, a blada skóra odbijała jego światło. Merlinie, jak ja kocham tę kobietę, pomyślał.
– Wiesz, ktoś musi sprzątać po nas – zaśmiał się serdecznie i podszedł do niej.
Lily tylko uśmiechnęła się smutno.
- Oczywiście, bo pan Potter nie
ma rączek – wyszeptała. James podniósł małego, który na widok ojca od razu
zaczął piszczeć ze szczęścia. – Wyrośnie na takiego samego huncwota, jak ty i
Syriusz. Połowę rzeczy będzie zawdzięczał nazwisku i szczęściu oraz urokowi
osobistemu – uznała. James pocałował główkę syna.
- Mama dzisiaj nie ma humorku,
wiem co jej pomoże – powiedział patrząc głęboko w oczy dziecko.
- Ognista z lodem ? – zapytała rudowłosa,
patrząc jak jej mężczyźni podchodzą do gramofonu w koncie pomieszczenia.
- Nie, ale to też dobry pomysł.
Frank Sinatra The Way You Look Tonight –
powiedział ze śmiechem i włączył znaną im muzykę. – Pamiętasz, dziesięć lat
temu, pokój Wspólny, butelka Ognistej, twoja czerwona sukienka i twoje odciski na stopach – zaśmiała
się na samo wspomnienie, wtedy jeszcze nie byli razem, przyjaźnili się, jednak
już wtedy czuła się przy nim jak w niebie. James zaczął się poruszać w rytm
muzyki. Chwycił małą rączkę syna i udawał, że go prowadzi. – Pamiętaj Harry są
dwa sposoby na kobiety, inteligencja i umiejętność tańczenia – chłopczyk pisnął
głośno jak tylko ojciec obrócił się nagle.
- Lub nie bycie dupkiem –
odezwała się. James dalej tańczył z małym. Uśmiechnęła się na ten widok.
- To też, ale wiesz my Potterowie
mamy to w genach – oznajmił. – Chodź – wyciągnął do niej rękę. – Pokaż naszemu
synowi jak kręcić tyłeczkiem.
- Jesteś niereformowalny –
zaśmiała się szczerze.
- Pewnego dnia, jak jestem
całkowicie sam, myślę o tobie i tym jak wyglądasz dzisiaj – zaczął śpiewać
głośno, przy tym robić ruchy podobne do piosenkarzy. – Łamiesz moje naiwne serce.
- Jesteś kretynem – powiedziała,
sama zaczęła tańczyć przy nich, wyciągnęła ręce do góry i zamknęła oczy oddając
się całkowicie muzyce. Czuła się jakby znowu miała siedemnaście lat, ponownie
poszła ze znajomymi do klubu, jakby zaraz miała otworzyć oczy i zobaczyć Alice
i Frank, całujących się po środku parkietu, Remusa bez siwizny, Petera, który
mimo że nie umie tańczyć to jest królem parkietu, Syriusza stojącego przy barze
w nonszalanckiej pozie, a także Jamesa, jego młodszą wersję, tę bardziej
szaloną.
- Ja ciebie też kocham – obrócił się,
po czym objął żonę i razem poruszali się w rytm muzyki. – Jesteś miłością
mojego życia. Umarłbym za was dwoje – oparł czoło o jej.
- Wiem – odpowiedziała, po czym
pocałowała go delikatnie, aby później utonąć w namiętności. Ich lwiątko zasnęło,
a oni pozostali w tej pozie, długo po tym jak skończyła się płyta Sinatry.
James Potter spełnił swoją
obietnicę. Jutro o dwudziestej Lily Potter stanie się wdową na dokładnie siedem
minut. Jej serce pęknie w momencie śmierci Jamesa Pottera, miłości jej życia. Później
jak prawdziwa gryfonka będzie walczyć o życie syna. O dwudziestej siedem upadnie
martwa w pokoju w którym dzisiaj stoi. A jej małe lwiątko, Harry Potter stanie
się legendą.
Witaj Salvo Hexia, stara przyjaciółko ;)
OdpowiedzUsuńWracam do świata blogów, trafiłam na ten - przeczytałam tą notkę bo jest na głównej - i masz mnie całą we łzach.
O Merlinie.
OdpowiedzUsuńMam w głowie dużo myśli, ale jak chcę coś napisać, to brakuje mi słów i od dłuższej chwili patrzę w ekran monitora, zastanawiając się nad słowami.
Dawno nie miałam do czynienia z fanfikiem o Huncwotach, gdzie zakończenie jest kanoniczne. Jestem ich wielką fanką i zdecydowanie wolę alternatywne zakończenie.
Prolog jest piękny, muzyka do niego dobrana również i to połączenie doprowadziło mnie do płaczu. W sumie jestem bardzo wrażliwa w kwestii Huncwotów i nawet czytając książki, jak pomyślę o tej wielkiej niesprawiedliwości, to ryczę.
No, ale wracając: bardzo ładnie jest to napisane. James mimo tego, że już jest trochę starszy, bardziej doświadczony jest pogodny i jego poczucie humoru nie jest gówniarskie. To jak traktuje Lily... Merlinie, znów płaczę.
I Lily w ciąży. Jakby i tak nie było wystarczająco tragicznie (wybacz za ironię :P).
Mam nadzieję, że pojawią się kolejne rozdziały, bo pomimo tego, ze unikam kanonicznych zakończeń, to Prolog sprawił, że chcę zostać i poznać tę historię.
No i powiem Ci też, że poczułam się zainspirowana, bo u siebie w opku odczuwałam trochę zaniedbałam Lily i Jamesa, a zaraz siądę coś napisać.
Liczę na to, że wkrótce pojawią się kolejne rozdziały. Na dniach przeczytam też wcześniejsze posty i na pewno się odezwę jeszcze :)
Pozdrawiam serdecznie.
SBlackLady
http://kociol-pelen-amortencji.blogspot.com
Powiem Ci, że dawno mie odważyłam się zaglądać na czyjegoś bloga. Może to strach przed tym, że zobaczyłam u kogoś to, czego brakuje u mnie, może głupota, bo jak można sobie odmawiać takich przyjemności jak Jily! Ale ostatnio powoli powróciłam do starych nawyków i zabrałam się za szukanie czegoś do poczytania i znowu trafiłam na Twojego bloga, którego pamiętam jeszcze za dawnych czasów mojego częstego użytkowania bloggera. Powiedziałam sobie "to jest ten wieczór, w końcu się zabierzesz za coś do przeczytania!" No i stało się. Jestem. I powiem Ci, że dawno nic nie doprowadziło mnie do łez.
OdpowiedzUsuńProlog był cudowny. Delikatny, namiętny, śmieszny i przytłaczający, czyli dokładnie taki, jaki powinien być. Bardzo mi się spodobał i na pewno będę kontynuować czytanie. Co prawda został mi 1 rozdział haha, alw obiecuję, że będę tu zaglądać. I idę szybciutko rozprawić się z rozdziałem, a komentarz dokończę już tam. Buziaki!