środa, 9 października 2013

Rozdział 1


 MUZYKA   


  

             Zapach pieczonych pierników unosił się po całej posiadłości. Pani Potter jeszcze raz zajrzała do piekarnika, uśmiechnęła się zadowolona i usiadła z powrotem przy świeżej kawie. Gazeta którą przyniosła Mery, dalej czekała na jej męża, zerknęła na zegarek było już pół godziny po dziesiątej, a Charlus jeszcze nie wrócił z wieczornego wezwania. Upiła łyk kawy, dokładnie wiedziała co ma zrobić w wypadku kiedy nie wróci do jedenastej.
            -Mery- powiedziała spokojnie, dalej delektując się kawą. Skrzatka z dumą weszła do kuchni, poprawiała fartuszek w małe wisienki i stanęła przed swoją panią.
            -Tak ?- zapytała, patrząc na Dorae swoimi dużymi niebieskimi oczyma. Ta po paru sekundach spojrzała na nią, z jej oczu biło ciepło. Mery uwielbiała tą przemiłą kobietę, dokładnie pamiętała jak zababrała ją od Blaków kiedy przyszła w odwiedziny do swojej siostry. I od tego momentu była niczym jej cień, pani Potter zabierała ją wszędzie, nawet kiedy dobierała swojego syna z dworca, kiedy szła do przyjaciółki na kawę. Mery była jej prawą ręką, jej oparciem, to ona była przy niej kiedy poroniła, kiedy urodziła Sandrę, kiedy okazało się że dziewczynka umarła, kiedy starali się z mężem o kolejne dziecko i kiedy po 20 latach oczekiwania pojawił się James, to ona odebrała poród, to ona go uczyła mówić i chodzić i to ona była przy nim kiedy Dorae pomagała w szpitalu. Mery była częścią rodziny, była kimś bez kogo Potterowie by sobie nie poradzili, a przede wszystkim była  niczym siostra dla Doraey.
            -Mogłabyś wysłać list do Lunserbungów z zapytaniem czy przyjdą do nas na obiad, podkreśl że bardzo nam zależy?- Mery uśmiechnęła się łagodnie i kiwnęła głową. Wyszła z kuchni i skierowała się w stronę gabinetu, szła powoli po schodach, przy okazji poprawiając zdjęcia rodziny. Kiedy weszła wreszcie na pierwsze piętro, rozejrzała się dokoła. Po porannym incydencie bała się przejść obok pokoju panicza. Nie znosiła kiedy odwiedzali go koledzy w pojedynkę byli do zniesienia, ale kiedy zebrała się cała czwórka byli okropni. Pan Potter śmiał się tylko z jej lęków i zawsze mówił ,,To tylko trzynastoletni chłopcy,, ale ona miała inne zdanie na ten temat. Zawsze powtarza, odkąd James skończył roczek ,, To diabeł,, a mając takich jeszcze trzech w domu stwierdziła że trafiła do piekła, za wszystkie spalone na wiór ciasta.
            -James !- krzyknęła Skrzatka- James ty mały- do pokoju od razu wparowała cała czwórka rozrabiaków. Jak zobaczyli wiszącą za nogi Mery zaczęli się śmiać, tylko James zachował powagę.
            -Cisza- krzyknął, od razu chłopacy się uspokoili, a mały okularnik podszedł do biurka i na nim stanął, wyciągnął z kieszeni swój nożyk i przeciął niewidzialną linkę. – Przepraszam Mery, chcieliśmy zrobić kawał tacie- chłopczyk zeskoczył i wtulił się mocno w Skrzatkę.
            -Ty mały łobuzie, myślisz że znowu się na biorę, na te twoje niewinne oczka i niby dobroć, ty szatanie mały- krzyknęła na niego, po czym zaczęła wszystkich naparzać ścierką. Chłopcy zaczęli się śmieć.- Serio, myślałeś że po tych trzynastu latach się znowu nabiorę?
            -Tak- powiedział James ze śmiechem.
            -I to był całkiem dobry pomysł, chociaż trochę za sztucznie to wyglądało Potter-powiedział Black, Mery spojrzała na niego z uśmiechem i zmierzwiła mu włosy. Ze wszystkich kolegów Jamesa ten był najzabawniejszy.
            -Obaj jesteście siebie warci, nie wiem kto gorszy, mały Balck czy Potter ?- zapytała, a Remus zaczął się śmiać.
            -Black, bo Potter umie podporządkować sobie wszystkich i dzięki temu mamy często odpuszczane, a poza tym po Syriuszu nie da się wejść do łazienki, chłopie co ty jesz ?- po tych słowach Remus dostał od Blacka w tył głowy.
            -Oj chłopaki, chłopaki, prawdziwi z was Huncwoci- zaśmiał się Mery i podeszła do półkę z dokumentami.
            -Kto?- zapytał zaciekawiony Black.
            -Huncwoci, nigdy o nich nie słyszałeś- zdziwił się Potter i usiadł na fotelu ojca.
            -Ja też nie słyszałem- powiedział Remus, siadając na fotelu obok.
            -Bo to stara skrzacka legenda – zaczęła Mery.
            -Opowiesz nam- powiedział cichutko Peter, Mery spojrzała na nich, usadzili się wygodnie na fotelach i sofie, zajadając się ciastem dyniowym.
            -Dobrze- westchnęła i  usiadła w największym fotelu.- Ponad 1000 lat temu w dworze Malfoyów pewna Skrzatka o imieniu Annabell, wydała na świat czterech synów. Otyliego, Markucja, Filipina i Kattolina. Skrzaty rosły zdrowo, aż pewnego dnia zły pan zamordował ich matkę, Otyliy i Markucjo w złości postanowili uciec, zabierając ze sobą barci i złoto które mogli unieść. Każdy z nas wie, co dzieję się z nieposłusznymi skrzatami w przeciągu 3 dni bez pana umierają. Filipin najrozsądniejszy z barci próbował ich przekonać że czynią zło, jednak Markucjo był nieugięty, stwierdził że skoro są uciekinierami i skoro i tak i tak umrą mogą się wreszcie zemścić na złych panach, pomagając  przy tym innym bezbronnym skrzatą. Nazwali się Huncwoci co z wymarłego języka skrzatów znaczyło ponad prawem. Już następnego dnia zaczęli płatać figle czarodzieją nie parząc na ich status. Po pewnym czasie ich moce zaczęły słabnąć a na ciałach pojawiały się blizny i krwawiące rany. Po siedmiu dniach umarli a ich ciała zabrały leśne wróżki i zaczęły głoś imię tych którzy zbuntowali się przeciw tyrani.- chłopcy spojrzeli po sobie.
            -Ale w czym my jesteśmy podobni do nich ?- zapytał Remus.
            -W tym że psocicie, a reszta zależy do was czy dobrze skierujecie swoje żarty- uśmiechnęła się do nich- a teraz ja muszę wracać do pisania listu. A James- chłopak spojrzała na nią- kiedy przyjedzie do ciebie Sue ?
            -Jak będzie się jej chciało to przyjdzie- odpowiedział, wychodząc z gabinetu a za nim reszta Huncwotów. Mery się tylko uśmiechnęła, nawet nie za uwarzyła jak ten mały chłopczyk zmienił się w swojego ojca. Usiadła w fotelu i zaczęła pisać list, zerknęła tylko na zdjęcie na burku. Byli na nim 
państwo Potter w dniu ślubu. Uśmiechnęła się na ten uroczy widok, nikt nie mógł podważyć ich wzajemnej miłości.
            James poczochrał swoje włosy i rzucił się na fotel. Syriusz za to usiadł spokojnie na sofie rozwalając się na jej szerokości, a przy jego nogach umieścił się jeszcze Peter i Remus.
            -James- do głównego salonu wszedł ojciec, spojrzała tylko na stolik do kawy- weź nogi z stolika, już- chłopak przewrócił oczami i wykonał polecenie.- Za godzinę przyjdą goście więc miło by było gdybyś zrobił tak żeby matka się nie zorientowała że mnie niema- wszyscy chłopacy pojrzeli na niego ze zdziwieniem.
            -Bardzo dać się jej w siwe znaki czy delikatnie- zapytał okularnik, ojciec przez parę minut się zastanawiał- bardzo, kazała mi założyć różową koszulę- chłopak się do niego uśmiechnął.
            -No dobra- ojciec potargał jego włosy.
            -Moja krew, to trzymajcie się chłopcy- pan Potter szybko pobiegł na górę by schowa się w jednej z sypialń przed żoną.
            -To już wiem w kogo się wdałeś- zaśmiał się Syriusz.
            -Taaa, macie jakiś pomysł ?- zapytał, wstając i biorąc do buzi cukierka.
            -I co Potter ?- krzyknął do niego Black, obrócił się szybko i kiwnął głową.
            -Chodzicie Huncwoci- powiedział James i ze śmiechem wbiegł na górę.

2 lata później

            -James- krzyknął mu Syriusz do ucha, Potter przetarł oczy i szybko sięgnął po okulary. Spojrzał na Blacka i uśmiechnął się radośnie.
            -Co tu robisz ?- zapytał z uśmiechem który zniknął przyglądając się mu. Twarz jego przyjaciela była cała posiniaczona. Nie ciągnął dalej rozmowy tylko przytulił do siebie przyjaciela.
            -Ok, wiesz co lubię cie ale nic więcej- James spojrzał na niego i uderzył w plecy.
            -Zamknij się. Znowu ciekłeś z domu- Syriusz wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niego. James wstał i podszedł do półki biorąc z niej pudełko z piernikami, po czym podał jej Blackowi który od razu zaczął się nimi zajadać.
            -Zdrzemnę się u Ciebie dzisiaj - powiedział przez pełne usta.
            -Niemów się z pełną gębą świnio - Syriusz spojrzał się na niego zszokowany.-Prędzej padnę trupem niż tam wrócisz. A teraz dobranoc.- klasnął tylko dłońmi gasząc tym światło- a bym zapomniał tam masz koc, kimniesz się na razie w fotelu a rano pogadam z rodzicami żeby wstawili tu łóżko. Dobranoc- Balack patrzył tylko jak zaczarowany na Pottera.
            -A moje zdanie coś znaczy- James spojrzał na niego z uśmiechem- tak myślałem. Dobranoc-Syriusz usiadł w fotelu i przykrył się miękkim kocem, zamknął oczy, a jedna jedyna łza poleciała z jego oka.

21 komentarzy:

  1. Rozdział był naprawdę ciekawy i fajny.
    Nie wiem, ale chyba zrobiłaś błąd przy pisaniu "... w siwe znaki..." piszę się "się we znaki".
    Cała reszta - super. Masz dużą wyobraźnię, fajna była historia o Huncwotach, chociaż tak się kiedyś mówiło po prostu, o niegrzecznych i figlarskich osobach;)
    Na prawdę czekam na więcej, i jak to zwykle, nie mogę doczekać się wątku L&J ;)
    Pozdrawiam,
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajefajny ! Czekam na next ♥ Świetnie piszesz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny! Pojawiły sie gdzieniegdzie jakies błędy nie tylko gramatyczne. Z niektórymi fragmentami był problem zupełnie jakbyśmy nie za bardzo wiedziała jak ubrać coś w słowa, ale i tak widać że masz talent. Bardzo podobała mi sie twoja historia o huncwotach. Mam nadzieje ze kolejny rozdział juz trochę szybciej bo to jeszcze trochę za mało zeby konstruktywne to wszystko ocenić. Pozdrawiam i życzę weny Malin

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Już sie robi :D jestem przy 5 stronie jeszcze drugie tyle :D

      Usuń
  5. Super rozdział! Widać jak na dłoni, że masz wielką wyobraźnię i talent. W ciekawy sposób zaczęłaś tą historię i mam nadzieję, że dalsze rozdziały będą równie ciekawe ;3
    Zapraszam do mnie i pozdrawiam <3
    Aleksja

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo mi się podoba :-) Takie urywki z ich życia to na prawdę fajny pomysł na rozpoczęcie historii. Kochanym Huncwotów i już nie mogę się doczekać jak przedstawisz ich historię, ponieważ widać, że masz dużo fajnych i oryginalnych pomysłów :-)
    Pozdrawiam i zapraszam cię także na mojego boga
    http://hogwart-za-czasow-huncwotow.blogspot.com/?m=1
    Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow!!! Pierwszy raz czytam blog o Huncwotach, w którym występują rodzice Jamesa!!! :) Ma bardzo fajnych rodziców :) a o jego tacie to nawet nie będę się wypowiadała :P I ta historia z Huncwotami - cudowna ♥
    Fantastycznie piszesz!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Właśnie wiem ze na blogach często zapomina sie o tym ze Huncowci mają rodziców a ich życie jest kolorowe. Na moim próbuje przełamać ten stereotyp :D

      Usuń
    2. Bardzo się z tego powodu cieszę :D

      Usuń
  8. Genialny pomysł z tymi Huncowotami. Nigdy, ale przenigdy bym na takie coś nie wpadła! Zgadzam się z Elfik Book, James ma spoko rodziców, a ta skrzatka jeszcze lepsza! <33
    Pozdrawiam i lecę nadrobić zaległości,
    Panna Zgredkowa

    OdpowiedzUsuń
  9. super :D własnie zaczęłam czytać i od razu prolog tak mnie zainteresowała i wciągnął w Twoje opowiadanie, że nie mogę się oderwać :))

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy