*Rozdział nic nie wnosi do fabuły*
-Jak mogłeś - krzyknął Albert, kiedy
weszli z Rachel do domu. Chłopak od razu pobiegł do salonu, zaś dziewczyna
stała dalej otumaniona w holu, patrząc tępo na lustro które przednią wisiało.
Wyglądała jak cień człowieka. Jej długie jasno brązowe włosy były związany w
prosty kok, a cera była nawet jak na nią wyjątkowo blada, do tego ta ohydna
sukienka którą kazała jej założyć matka.
-Wziąć płaszcz panienki - z zamyślenia
wyrwała ją Aleksa, ich skrzatka, dziewczyna zdjęła szybko płaszcz i rzuciła w
jej stronę.
-Rachel wejdź tu na chwile - jak tylko
usłyszała głos ojca poczuła ciarki na całym ciele, po czym weszła do salonu.
Jej matka siedziała na fotelu bawiąc się w dłoni różdżką, zaś ojciec stał przy
kominku. - Powiedz teraz swojemu bratu czemu musisz być z Aleksandrem Berrym i
czemu za dwa lata musisz za niego wyjść - rzekł ojciec. Rachel spojrzała na
brata ze smutkiem.
-Gdyż, rodzinna Berrych jest na tyle
bogata że może nas wspierać finansowo - wyjaśniła dziewczyna. Jej matka wytarła
łzę z policzka.
-I znowu ta sama śpiewaka. Rachel musi
wżenić sie w Berrych bo co ? Bo dawali nam pieniądze na życie puki wreszcie sie
nie wziąłeś do pracy - krzyknął Albert, nagle jego ojciec machnął różdżką, co
sprawiało że chłopak został przykuty do ściany.
-Jak śmiesz się tak zawracać do swojego
ojca - odkrzyknął. - Tyle dla was z matką poświeciliśmy, więc należy nam sie
chociaż gram szacunku z waszej strony.
-Tyle poświeciłeś powiadasz - odezwał sie
Albert kiedy ojciec w końcu opuścił różdżkę. - Całe życie nic nie robiliście
tylko żyliście z majątku który pozostał po dziadkach. A kiedy wszystko
przetrwoniliście zaczęliście pożyczać. Taka jest prawda. A potem znaleźli się
Berrowie i co ? Tak się u nich zadłużyliście że sprzedaliście własną córkę.
Takimi jesteście rodzicami - Rachel bała sie podnieść wzrok na rodziców.
-Zrobiliśmy to dla jej dobra - krzyknęła
matka. Alebert spojrzała na nią jak na wariatkę.
-Dla jej dobra powiadasz. Każdy wie że
Aleks ją tłucze jak mokre żyto. Gdzie tu jej dobro. Zrobiliście z niej kozła
ofiarnego, a ona głupia sie daje - ojciec spojrzał na niego spod byka. -
Przepraszam was ale taka jest prawda. Sprzedaliście własną córkę.
-Wyjdź - warknął ojciec. Alebert nawet sie
nie zastanawiał wybiegł z salonu. Rachel zaś dalej stała w tym samym miejscu
patrzyła z przerażeniem na rodziców. - To sie też ciebie tyczyło - krzyknął do
córki, ta jednak nie mogła się ruszyć z miejsca. - Ogłuchłaś - krzyknął
głośniej i wyciągnął w jej stronę różdżkę, wykrzyczał jakieś zaklęcie, a
dziewczynę rzuciło o ścianę. Biedna ledwo sie ruszając wyszła z pokoju. Powoli
wspinała sie po schodach trzymając dłoń na udzie które ją niesamowicie bolało. Kiedy
w końcu weszła na górę zobaczyła swojego brata. Ten mimo że widział jak ledwo
sie porusza tylko pokręcił głową i wszedł do swojego pokoju. Rachel zaczęła
płakać z bezsilności. Otworzyła drzwi swojego pokoju i rzuciła sie na łóżko.
Skrzywiła się z bólu.
~*~
Marlena Potter zaplotła swoje włosy w
luźny warkocz, po czym zaczęła nakładać balsam na skórę. Jej skrzatka Amelia co
chwila przynosiła nową sukienkę, jednak dziewczyna tylko kręciła głową.
-Marleno - do pokoju weszła pani Potter,
jednak jej córka nawet niepodniosła głowy dalej smarując swoje nogi. -
Wybierasz się wieczorem do McKinnonów? - dziewczyna kiwnęła głową i machnęła
tylko ręką do skrzatkie kiedy ta pokazała jej sukienkę. - Nie podoba mi się to
jak nimi pogrywasz - Marlena przekręciła oczami. Znała braci McKinnon od
dziecka i dokładnie wiedziała jak pogrywali z dziewczynami, wiec czemu miała by
ona sie nie zabawić ich kosztem. - McKinnonowie to bardzo dobra partia.
-Czy ty o wszystkich myślisz tylko w skali
ile mają w skrytce ? - wyśmiała ją Mar. Pani Potter spojrzała na nią
wyzywająco. Dziewczyna jednak sie tym nie przejęła i dalej wsmarowywała balsam.
Jej matka chwyciła szczotkę do włosów i powoli rozplątała włosy córki.
-Jesteś wyjątkowo piękną dziewczyną. Wiesz
o tym prawda ? Oczywiście że wiesz - zaczęła szczotkować jej włosy. Marlena
podniosła wzrok i zobaczyła swoje oraz matki odbicie w lustrze toaletki. - Ale
uroda przemija. Na świecie jest wiele pięknych dziewczyn ale - schyliła się do
jej ucha. - Nie każda umie to wykorzystać.
-Tak - potwierdziła Mar. - Ale moim
jedynym celem życiowym nie jest wyjście za mąż jak było to w twoim przypadku -
dziewczyna widziała jak w jej matce gotowała się złość.
-Tak o mnie myślisz ? - zaczęła pani
Potter, a Mar tylko kiwnęła głową. - Myślisz że nie miałam marzeń. Miałam, ale
nie miałam wyjścia musiałam wyjść za twojego ojca. Sama wiesz jak funkcjonuje
ten świat. Jeżeli nie znajdziesz sobie męża do zakończenia szkoły to ja ci
wybiorę. Tak jak moi rodzice wybrali mi. To samo tyczy sie Jamesa jeżeli chce
odziedziczyć spadek po dziadku. Bardzo mi przykro że obojgu wam się to nie
podoba, ale trzeba sie pogodzić z tym co dało wam życie i ...
-Dosyć - warknął pan Potter. Jego żona
powoli odłożyła szczotkę do włosów i wyszła z pokoju córki. Marlena spojrzała
na ojca, ten podszedł do niej i usiadł naprzeciwko jej, na fotelu.
-Mar. Proszę cie. Czy chociaż raz jak
przyjedziesz to może być w tym domu spokój ? - zaczął pan Potter, a jego córka
przekręciła włosami.
-To ona - krzyknęła Marlena, ale ojciec uciszył
ją ręką.
-Proszę. Ona chce twojego dobra. Przykro
mi że nasz rud ma takie, a nie inne zasady. Kiedy umrzemy z matką, nic nie
dostaniecie z Grace. Nic. Wszystko dostanie James. Chcesz wylądować na bruku ?
- zapytał, a Mar tylko spojrzała mu w oczy.
-James nie pozwoli - odpowiedziała.
-A chcesz być całe życie na utrzymaniu
Jamesa. Wiesz mi pieniądze zmieniają ludzi. A James co ? Dostanie majątek po
dziadkach, nasz i swoich rodziców - dziewczyna westchnęła.
-Wole być na łasce Jamesa, niż męża którego
nawet nie kocham - powiedziała ze łzami w oczach.
-Myślisz że twoja matka mnie kochała, że
ja ją kochałem. Nie. To było typowe małżeństwo z rozsądku. Gdyby nie ono, twoja
matka nic by niedostała ze spadku. Jedynym małżeństwem z miłości jaki jest w
naszej rodzinie to Doera i Charls, a przepraszam nasz kuzyn Severyn jeszcze.
Czy mu to na dobre wyszło, nie. Cierpiał taką biedę - pan Potter przetarł
twarz. - Marleno, dajemy ci z matką szansę. Do końca szkoły ty i James musicie
wybrać sobie małżonków. Albo my to zrobimy. A wtedy nie będzie odwrotu. Sama o
tym wiesz.
-A jeśli zakocham sie w mugolaku ? -
ojciec podniósł na nią wzrok.
- Dokładnie wiesz co się stanie. Jeżeli
któreś z waszej trójki wyjdzie za mugolaka, zostaniecie wykluczeni z rodu.
-Ale przecież możecie nas zabezpieczyć.
Mamy własne skrytki wszyscy troje - ojciec pokręcił głową.
-Masz racje. Ale spadku dziadka nie da sie
podzielić - odpowiedział jej.
-Nie rozumiem o co chodzi z tym spadkiem,
cały czas coś z wujkiem kombinujecie w jego sprawie - pan Potter pokiwał głową
i rozczochrał włosy.
-Wiesz że nasz ród jest podzielony na dwie
części - Mar pokiwała głową. - Potterowie i McDonwer. Spadek dziadka otrzymuje
najstarszy syn. Czyli na początku był to wujek McDower, a potem wasz dziadek,
teraz wujek Charls, a po nim odziedziczy go James, jeśli James by umarł
otrzymaliby go McDonwer. Spadek jest niepodzielny, jest tylko w jednej skrytce
i niemożna pieniędzy z tej skrytki zanosić do innej. Wasz dziadek zmienił
testament i zasady byście razem z Grace miały do niego jakie kol wiek prawo.
Jednak są pewne zasady które musimy spełnić by go uzyskać. Po pierwsze wszyscy
troje musicie być zamężni z czysto krwistymi. Jeżeli któraś z was będzie z
mugolakiem to wszystko dostaje James. Jeżeli James ożeni się z mugolakiem to
żadne z was nic niedostanie. I oczywiście będziecie wymazani z rodu. Jeszcze
musicie być wszyscy zamężni przed 19 rokiem życia, bo żadne z was nic
niedostanie nawet spadku po nas - Mar przełknęła ślinę.
-To trochę przerażające - powiedziała
cicho, a ojciec tylko kiwnął głową. - Ale wujek ożenił sie z ciocią po swojej
19 ?
-Ale z kim sie ożenił. Ożenił się z panną
Black. A to dużo zmienia - Marlena sie zaśmiała widząc minę ojca.
-James wie ? - ojciec tylko pokiwał
głową.
-Wie, ale wiesz jaki jest James, on i tak
zrobi po swojemu. I szczerze tego sie boję. On liczy się ze zdaniem tylko
trzech osób - spojrzał na nią z uśmiechem.
-Syriusza, Remusa i moim -
powiedziała.
-Dokładnie. Dla ciebie i Syriusza zrobił
by wszystko - Marlena pokiwała głową. - Wiem jak to wygląda, ale wież mi twój
wujek dużo poświecił by spadku dziadka niedostali McDonwerowie.
-Nie rozumiem tego. Wujek , my jesteśmy
naprawdę bogaci i tak naprawdę wujek nie korzysta ze spadku dziadka. To po co
tak o niego walczy ? - pan Potter pogłaskał córkę po głowie.
-Bo McDonweriwie. Taka jest nasz natura.
Natura każdego wielkiego rodu. Nie liczy się czy to masz, czy korzystasz. Liczy
się to by oni niemili - Marlena sie zaśmiała.
-Tak, byle by mieć - zaśmiała sie Mar, a razem
z nią jej ojciec.
-Już dobrze - pokiwała głową. - Lubisz
McKinnonów więc puki masz wybór wybierz sobie któregoś.
Rozdział nawet ciekawy ja na nic nie wnoszący do fabuły ^.^
OdpowiedzUsuńCzekam na 10-tkę :)
* "póki"
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :3
Nominowałam was do Liebster Blog Award szczegóły u mnie w zakładce
http://czarnapanihogwart.blogspot.com/
Nie mogę się doczekać następnego rozdział <3
OdpowiedzUsuńTu będzie komentarz, plis nie zabijaj :c
OdpowiedzUsuńPIERWSZA! <333
Czekamy :)
UsuńHah, no to się doczekałyście :D Więc... Zaczęłam cholernie niekulturalnie i jestem jakaś nienormalna, ale ok. Rodziny starożytnych rodów są cholernie popieprzone i jeśli ja bym w takim żyła, to chyba bym spieprzyła ja Syriusz :D No sorry... Myślałam, że minęły czasy w których trzeba było się chajtać bez własnej woli... Nie dziwię się, że Marlena jest wkurzona. A gdyby tak zakochała się w Mugolaku, albo w Mugolu? Ja chyba bym zbzikowała, albo totalnie zbuntowało, no bo bez przesady. Mi nikt rozkazywać nie będzie! Już wolałabym, żeby cały ten spadek piorun trzasnął, niż żyć w małżeństwie bez miłości -,- No toć kuźwa... xD Ja się tu tak rozpisuję nad tym, a mam jeszcze sprawę Rachel na głowie. Kuźwa! Kto normalny zrobiłby coś takiego córce?! Dla jej dobra? Dla jej dobra?! Dla jej dobra, to ewentualnie moglibyście uciąć sobie łby. Żeby tak postępować względem córki?! Trzeba być naprawdę *tak fest, że fest* pojebanym! No bo bez przesady. Toć wnosi i to dużo, bo inaczej spojrzałam na tych bohaterów... Uważam, że są powalonymi idiotami bez mózgu, którzy patrzą tylko na kasę i czystość krwi. No sorry, ale na chwilę obecną zdanie nie zmienię, no chyba, że coś wymyślisz! :D
UsuńNie wiem czy Karola też piszę, a jeśli tak to kolejny raz muszę przeprosić za cholerny brak kultury. No więc... Jeśli tak, to przepraszam, bo wiesz. To tak jakbym zapomniała o drugim autorze bloga, co nie? No więc sooooreczka the Ladies :*
No więc weny, kocham i pozdrawiam <3
Zgredek
------------------------------
PS. Jak się trzymasz? Kiedy nn? *wiem jestem chamska* Ogólnie dobrze się czujesz? Pogoda dopisuje? Boli cię coś?
Cóż taki jest świat. Żądzą nim pieniądze. Co do Syriusza i Lily, pewnego dnia chłopak po pełni parę błędów a ona jedyną osoba która mu pomoże się pozbierać i wróć do normalność.
OdpowiedzUsuńA co do reszty te dziesec rozdziałów było do przedstawienia fabuły. A akcja niedlugo się rozkreci i pojawia się prawdziwi szaleni huncwoci.
Klaudia.