czwartek, 16 maja 2019

Lwie serca 3



(PS. Oleje w moim opowiadaniu cały dramat z Sev’em, nie wiem jak Wam, ale mi się znudził)
                                   
Raz, dwa, trzy – tyle naliczyła kawałków ciasta na jego twarzy. Co chwila dawała mu subtelne sygnały, żeby je otrzepał. Dotykała swojej twarzy, wskazywała chusteczką. Musiała trzymać się za dłonie, aby nie zetrzeć ich samej.
Przez te kawałeczki nie mogła w ogóle się skupić na jego monologu. Zresztą chłopak był nudny jak flaki z olejem więc nie wiele traciła. Hestia mówiła jej, aby nie szła, bo znajomi Franka to sami dziwacy i nudziarze, ale ona była już zdesperowana. Za trzy dni miał obyć się bal, a ona dalej nie miała z kim iść. Na początku miała partnera, ale Potter z Blackiem łatwo go zniechęcili.
- I wtedy, wtedy – uderzył nagle w stolik, tak że kubki podskoczyły, Lilly ledwo uratowała się przed gorącą herbatą. Chłopak jednak szybko to zignorował. Właśnie jak miał na imię. To pytanie pojawiło się w jej głowie już pół godziny temu. Zapomniała, jednak nie był on kandydatem na jej męża, ojca jej rudych dzieci więc nie miała, aż takiego poczucia winy.
- Przepraszam cię, muszę do łazienki – powiedziała nagle i wstała.
- Ta, mnie też już ciśnie – nie skomentowała tego tylko szybko poszła do łazienki. Omijała ludzi niczym zawodowy szukający. Kiedy wreszcie dotarła, odetchnęła z ulgą i stanęła przed lustrem. Jej rude włosy były dalej ułożone w fale, a błękitna bluzka ładnie podkreślała, jej brak piersi. Spojrzała w bok jakaś brunetka poprawiała makijaż. Była bardzo mocno wymalowana, ale miała piękny pełny biust, w przeciwieństwie do Lilly. Rudowłosa zapatrzyła się w klatkę piersiową koleżanki z zazdrością. Dlaczego ona musiała tak wolno dojrzewać i wyglądać jak pięcioletni chłopak. Nic dziwnego, że nikt się za nią nie ugania, kiedy przypomina każdemu kolegę z boiska.
- Masz jakiś problem ?! – zapytała wściekle brunetka patrząc na Lilly wyzywająco. Ta aż podskoczyła i spojrzała w niebieskie oczy przeciwniczki, patrzące na nią wyzywająco.
- Nie, nie, tylko masz ładną bluzkę – powiedziała wreszcie, na jednym wydechu, patrząc na brunetkę z nadzieją, że jej uwierzy.
- Och, dzięki – odpowiedziała z rumieńcem i zaśmiała się zawstydzona. – Na razie – dodała wychodząc, bardzo szczęśliwa z komplementu. Lilly jęknęła i ponownie spojrzała w lustro. Poprawiła włosy i postanowiła, że spędzi z … kolegą Franka, jeszcze godzinę i coś wymyśli, żeby jak najszybciej wyjść.
Wychodząc z łazienki zastanawiała się, czy już wytarł twarzy, a jak nie to czy uda się jej wytrzymać nie wycierając go.
- Przepraszam, ale zagadałam się z koleżanką – powiedziała nie patrząc na niego tylko na swój kawałem torciku.
- Nie szkodzi – odpowiedział jej znajomy głos. Potter siedział wygodnie naprzeciwko niej z sarkastycznym uśmiechem. Zatkało ją.
- Gdzie jest – zaczęła, rozglądając się za … tamtym chłopakiem.
- Wyszedł, wiesz kociołek na ogniu czy coś tam – rzucił od niechcenia, dalej patrzył na jej reakcję. Czuła jak czerwienią się jej policzki od wściekłości, ale tylko zacisnęła zęby.
- Sprawia ci to przyjemność ? – zapytała wściekle, spojrzała w te czekoladowe oczy, które dalej sprawiała, że czuła motyle w brzuchu. Potter poprawił się na krześle i poprawił zawinięte rękawy swojej błękitnej koszuli.
- Raczej bawi, kwiatuszku – odpowiedział z ogromnym uśmiechem.
- Nie nazywaj mnie tak – warknęła. Od tygodnia robił wszystko, aby wyprowadzić ją z równowagi z różnym rezultatem. Nawet uwziął się na Severusa, niestety ze wzajemnością. Obaj działali na siebie jak płachta na byka. Nie wiedziała już który jest gorszy. Potter który zawsze wymyślał nowe psikusy i zaczepki, czy Snape który reagował wściekłością i za cel życie przyjął sobie zniszczenie Jamesa i reszty Huncwotów, co jeszcze bardziej ich podjudzało. Najgorsze jednak było, że Severus zaczął się na niej wyżywać.
- Powinnaś być mi wdzięczna – powiedział sięgając po herbatę.
- Czemu niby ?
-  Każdy facet z którym się spotykasz to frajer. Masz kiepski gust, życie ci ratuje, kwiatuszku – wzruszył ramionami, a Lilly, aż szczęka upadła. Nie dość, że zamieniał jej życie w piekło to jeszcze śmiał mówić jej, że ma kiepski gust do facetów. Dupek – pomyślała.
- Ach tak – zaczęła, pochyliła się nad stolikiem i spojrzała mu w oczy. – Ja mam kiepski gust, bo podobają mi się mili…
- Nudni – przerwał jej, również pochylając się nad stolikiem, tak że ich twarze dzieliło około piętnaście centymetrów.
- Inteligentni – mówiła dalej ignorując jego słowa.
- Wątpię, raczej bez poczucia humoru – uśmiechnął się rozbawiony.
- Nawet z nimi nie rozmawiałeś – zarzuciła mu wściekle.
- Właśnie z nimi rozmawiałem, więcej niż ty. Błagam cię, mam uwierzyć, że takiej heterze jak ty – wskazał na nią. – Podobają się faceci z jedzeniem na twarzy. Mogę się założyć, że nawet nie pamiętasz jego imienia – rzucił wyzywająco.
- Oczywiście, że pamiętam – odpowiedziała szybko, za szybko. James uśmiechnął się zawadiacko.
- Tak, a jak on miał na imię ? – zapytał.
- P… - zaczęła. Potter dalej na nią patrzył z uśmiechem. – D…, czy to ważne. Ważne, że ty – uderzyła go w pierś. – Ty się na mnie uwziąłeś z byle powodu i zatruwasz mi życie.
- Po pierwsze, wygrałem – zaśmiał się. – Po drugie, bo mi się podobasz – dodał. Spojrzała na niego zszokowana. Miał poważną minę, tyle lekki uśmiech pałętał mu się po twarzy. Lilly wybuchała niekontrolowanym śmiechem. Kilka osób się odwróciło w ich strony, a ona tylko otarła łzy. James zaraz jej dorównał.
- Nawet tak nie żartuj – powiedziała przez śmiech. – Tacy faceci jak ty, nie umawiają się z takimi dziewczynami jak ja. – James przysunął się do niej, tak że stykali się ramionami, nie protestowała.
- To znaczy jacy ? – zapytał zaciekawiony, oparł twarz o dłoń i patrzył na jej twarz. Czuła się przez chwilę, jakby byli tylko we dwoje na tym świecie. Cały czas patrzyli sobie w oczy lub na swoje usta, a ona nie czuła się o dziwo z tym niekomfortowo.
- Tacy, którzy mają większe ego od kuli ziemskiej, tacy co tydzień mają nową laskę, tacy którzy dla zabawy dokuczają każdemu i przede wszystkim tacy, którzy są aroganckimi jedynakami, przyzwyczajonymi, że cały świat spełnia ich pragnienia – powiedziała, wiedziała, że przesadziła. Chciała przeprosić, aby się nie obraził i nie odszedł. Boże, Lilly ogarnij się właśnie, że chcesz, żeby on poszedł, prawda? – pomyślała.
- Dalej lubisz tworzyć sobie opinię na temat ludzi, których nie znasz – powiedział z uśmiechem, który nie docierał do oczu.
- Znam takich jak ty – odpowiedziała szybko.
- Takich jak ja – powiedział za nią zaciszonym głosem. – Jesteś bardzo ładna – rzucił nagle wybijając ją z tropu. – I zabawna, i inteligentna, ale wiesz czemu nie masz faceta ? – zapytał, patrzyła na niego zirytowana i zaciekawiona. – Bo wszystko wiesz lepiej i masz swój wymyślony plan, ideał, którego szukasz na siłę, a jak ktoś się nie podporządkuje twojemu zamysłowi, lub nie robi tego co chcesz to go odrzucasz. Prawda ? – nie czekał na odpowiedź. – Albo ktoś tańczy jak ty chcesz, albo w ogóle nie tańczy.
- A wiesz jaki ty masz problem ? – zapytała wściekle. – Masz tak duże możliwości, że większość może o nich pomarzyć. O nic w życiu nie musiałeś walczyć, zabiegać, wszystko miałeś podane na złotej tacy. Nie musisz się starć, prosić, po prostu bierzesz. Nie dbasz o ludzi, oni są tylko twoimi podanymi, kolejnymi pionkami.  Nudzą ci się. Nie zależy ci na ich uczuciach, myślach. Żal mi ciebie – wiedziała, że przesadziła. James patrzył na nią lodowato z wzajemnością. Jak bardzo ona go nienawidziła.
- Lilly ! – głos Seversusa wyrażał tyle żalu i złości, że aż zamknęła oczy ze strachu przed tą dyskusją, co ją czeka.

~*~

Muzyka grała głośno, tak że dwie dziewczyny przed nim mogły zupełnie się na niej skupić. Chwycił gitarę Jamesa i stukał w struny patrząc znudzonym wzrokiem na blondynkę i te drugą blondynkę, jak wiła się w rytm muzyki w samej bieliźnie. Jedna z nich ta bardziej okrągła sięgnęła po skręta i mocno się zaciągnęła lubością wypuszczając dym. Czuł jak się podnieca, patrząc na jej pełne usta.
- Syriuszu nudno nam bez ciebie – odezwała się druga. Uśmiechnął się z satysfakcją i nie odrywając od nich wzroku wypił do końca swoje wishy.
- Dziewczynki, proszę was – ujął ich dłonie i pocałował na raz. – Usiądziecie i patrzcie na zawodowca – obie usiadły na fotelu i z wyczekiwaniem patrzyły na występ. Syriusz na początku od wrócił się do nich tyłem. Rozpoczęła się nowa piosenka. Powoli zaczął ruszać biodrami w rytm muzyki. Dziewczyny zaczęły piszczeć na widok chłopak odzianego jedynie w obcisłe bokserki. Odwrócił twarz ku nim i położył palec na ustach. Zaśmiały się głośno. Odwrócił się nagle i uniósł głowę ku górze. Zaczął dotykać powoli swojej szyi i schodzić dłońmi na swój kaloryfer. – Można dotykać – powiedział z uśmiechem. Dziewczyny od razu wstały i dołączyły do niego w tańcu.
- Widzę, że typowy niedzielny poranek – zażartował James. Stał w drzwiach oparty o nie ze swoim charakterystycznym zawadiackim uśmiechem. – To zaczyna być nudne. Mógł byś panią zafundować ciekawsze show – rzucił, puszczając do blondynek oko. Usiadł ciężko na kanapie i chwycił po butelkę, lecz była pusta.
- Accio wishy – powiedział Black i podszedł o przyjaciela. – Dziewczynki pokażcie Rogaczowi co wam mamusia dała w genach – obie od razu posłuchały zaczęły tańczyć. Na twarzy Jamesa zagościł usatysfakcjonowany uśmiech. – Trochę alkoholu, maryhy i robią co chcesz – wziął sporego łyka i podał przyjacielowi butelkę. James chętnie wypił trzy potężne łyki i oddał trunek. Oparł głowę o dłoń i bez zainteresowania patrzyła dwie zgrabne dziewczyny tańczące przed nim.
- Ruda nie była zadowolona z twojego widoku ? – zapytał Syriusz. Bawiły go żarty Jamesa na tej dziewczynie, jednak podejrzewał, że Potter zaczął lubić tę małą diablicę.
- A jakże, złamała moje serduszko – powiedział z udawanym smutkiem James, dotykając teatralnie swojego serca dwiema dłońmi i ze smutną miną. Black od razu się zaśmiał i go trącił.
- A dla niej zostawiłeś Sarah – wskazał na jedną z blondynek. – Taką już cieplutką – pokręcił tylko głową.
- Dalej cieplutką, możemy nadrobić stracony czas – powiedziała dziewczyna pakując się Jamesowi na kolana.
- Nie mam ochoty, skarbie – odpowiedział Potter delikatnie przesuwając palcem po jej brzuchu.
- Mogę sprawić, że będziesz miał – rzuciła dziewczyna zaczynając całować jego szyję.
- Ta ruda odbiera ci ochotę na Sarah – powiedział Syriusz rozbawiony tym jak biedna dziewczyna staje na wyżynach, a Jamesowi cóż nic nie staje.
- Sam – odpowiedziała mimochodem dziewczyna, najwyraźniej zbyt zajęta uwodzeniem bogatego Pottera, aby się obrazić.
- Nie ważne – powiedział Syriusz i spojrzał na przyjaciela, który dalej krążył gdzieś indziej myślami. – Uuuu ktoś się tu zakochał w lasce bez cycków, smutne to i żałosne.
- Nie zakochałem się w niej. To wredna suka – odpowiedział James, patrząc mu w oczy. – Chce dać jej nauczkę, tyle – mówił poważnie, co tylko potwierdził myśli Syriusza. Znał Jamesa lepiej od swojej kieszeni. Jeżeli jego przyjaciel nie żartował, to oznaczało jedynie kłopoty.
- Każdego kręcą suczki, na tym polega polowanie – rzucił Syriusz. Upił łyka alkoholu i podał Jamesowi. Ten od razu zaczął pić. –  Fajnie mieć kafla, ale taki złoty znicz bardziej cieszy. Szkoda, że twój ma figurę chłopka i cie nie lubi – zaśmiał się. James się tylko uśmiechnął.
- Nie poluje na nią – odpowiedział szybko.
- Nie, nie, tylko od tygodnia się za nią uganiasz jakby była miłością twojego życia. Zupełnie normalne i zdrowe zachowanie. Bardzo do ciebie podobne – zaśmiał się Black.
- Wypierdalaj – powiedział James.
- Ja ? – zapytała dziewczyna zaskoczona.
- Nie ty, on – powiedział uspakajająco Potter, pocałował mocno dziewczynę w usta ugniatając jej pośladek. – Zaraz wam pokarze dziewczynki – zrzucił Sarah, czy Sam, z kolan i podszedł do tej drugiej. – Jak tańczy kapitan – chwycił ją za dłonie i zaczął tańczyć z nią.
- No powiedz, walisz konia do kafelków, bo kształtem ją przypominają ? – zaśmiał się Black na co Potter pokazał mu palec dalej tańcząc z dziewczyną. Dobrze, że ta ruda mu się opiera – pomyślał Syriusz. Bawiła go ta fascynacja Pottera, ale nie miał ochoty tracić kumpla do flaszki i skrzydłowego do podrywu dla jakiejś rudej bez cycków laski. Na razie. Potem pomyśli, może być nawet świadkiem na ich ślubie. Jednak teraz on i James musza się wyszaleć. To jest jego plan.
~*~

Stracił ją.
Stracił na zawsze.
Stracił dla niego.
Widział tylko jak odchodzi ze łzami w oczach. Później już nic nie miało znaczenia. Potter szybko skończył zabawę i pobiegł za nią. Słyszał jak Lupin go przekonuje, że to zły pomysł, ten jednak nie posłuchał.
Black jednak został i zafundował mu kupa na brzuch, i splunięcie. Wszyscy odeszli i go zostawili samego.
Czatował na nią potem pod portretem, kiedy wyszła rzucała słowa niczym ostrza.
Tyle dla niej poświęcił, tyle jej dał. A ona od tak go odrzuca.
W jego domu powiedzieli mu, że to dobrze ona go tylko spowalnia w rozwoju.


3 komentarze:

  1. Jestem już po lekturze tego rozdziału, ale przeczytam sobie jeszcze raz.
    Na wstępie nawiążę, do moich komentarzy pod poprzednim postem i sądziłam, że tu będą inne działania wojenne (na linii Voldemort, cała reszta), a tu chodziło Ci o wojnę między Evans a Potterem.
    Ta wojna podoba mi się bardzo.

    Opis Lily na randce jest świetny. :D Aż się zdziwiłam, że nie uciekła jakoś tylnim wyjściem, czy przez okno, ale ona zachowała się przyzwoicie i faktycznie do tej łazienki poszła. Naprawdę trochę mi żal, że nie uciekła. :P
    Cóż, Jamesa to ja się nie spodziewałam tak szczerze i tutaj miałam mały mindfuck, czy czasami nie minęło jakoś dużo czasu i doszli do porozumienia, ale to potem dowiedziałam się, że to część gry Rogacza. :D
    Jejuśku, ale oni u Ciebie są charakterni. Bałam się, że przy drugim czytaniu, te iskry mi zginą, w końcu mam świadomość, że Potter chce jej zagrać na nosie, ale nadal widze między nimi iskrzenie. :D

    Też tutaj już dodam, że bardzo mi się podobają takie smaczki typu "wiesz, kociołek na ogniu czy coś tam", jednak takie małe detale, a cieszą. :D I trochę się zdziwiłam, że przy takim dopieszczeniu stosujesz metryczny system miar (centrymetry), a nie brytyjski system miar (cale, jady, etc). :p Wybacz mi czepialstwo, ale naprawdę wydajesz się być Autorką dbającą o takie szczególiki. ;)

    Chyba pierwszy raz mam do czynienia z taką Lily. Ona ma tak bystry umysł, że aż mnie to dziwi. Jest strasznie inteligentna. Szczególnie widzę to, przy fragmencie, gdy jest wspomniane, że James uwziął się na Snape'a. Widzi wady Jamesa, ale też dostrzega obsesję Severusa i widać, że nie podoba jej się to bardzo.

    Syriusz w takiej roli to mistrzostwo!
    Ogólnie, to rzadko kiedy lubię takiego Blacka, ale tutaj, jakoś on mi pasuje, bo chyba wiem, że nie zrobisz tej postaci krzywdy i nie spłycisz go, albo nie dostanie jakiegoś objawienia i z dnia na dzień się zmieni.
    Może i liczę na jakąś zmianę u niego, ale jak tak się nie stanie, to nie szkodzi. :D Uwielbiam go!
    Syriusz naprawdę dobrze zna Jamesa. Jednak Potter mówi swoje, ale Black domyśla się, że niby nauczka, ale może coś więcej.
    W sumie Lily zachowuje się tak, że James, który jest przyzwyczajony do tego, że wszystko dostaje może stać się wyzwaniem.

    Rany... W sumie są tylko trzy rozdziały, ale te postacie mają takie charaktery i taką historię, że ja teraz nie do końca wierzę, że oni finalnie mogą być inni. I ja uwielbiam kanonicznych Huncwotów i Lily, ale jednak takie wersje podobają mi się bardzo i jakaś część mnie chce, żeby James jakoś stonował, zakochał się bez pamięci w Lily i zmienił, a z drugiej, to nie. :D Arogancki z niego koleś i uwielbiam jego dupkowatość, a jak jeszcze jest połączony z Casanovą Blackiem, to już dla mnie cud i miód. :D

    Dobra, zapomniałam o Snapie i właśnie sobie przypomniałam. Dobrze, że ominęłaś tę scenę na błoniach, no bo po co przepisywać test Rowling? To "po" jest ciekawsze i lepsze. Też widać, że Snape jest kreowany inaczej. Czuć tutaj, że ma żal i złości się na Lily, chociaż to on takie świństwo odwalił. No nic.

    Dostrzegłam kilka błędów i pozwolę sobie wypisać te co mi się najbardziej rzuciły w oczy.
    Wishy – whisky
    nie wiele – niewiele
    I na samym końcu "Black jednak został i zafundował mu kupa na brzuch...", mam nadzieję, że "zafundował mu kopa" :P Przez chwilę tak się patrzyłam i zastanawiałam, czy literówka, czy zły przypadek :D
    Ach, i jak jest scena z Lily i Jamesem, to zdarza Ci się, że masz postawioną spację przed znakami zapytania i chyba jednym wykrzyknikiem. :)
    Ach, i jak Lily się zastanawia nad imieniem tego gościa od randki, to tam jest: "Właśnie, jak on ma na imię.", tu mi się wydaje, że na końcu powinien być znak zapytania zamiast kropki.

    Rozdział strasznie mi się podobał, momentami iskrzyło i było bardzo zabawnie. :P
    Mam nadzieję, że szybko pojawi się coś nowego, bo to opowiadanie to ogień i jestem bardzo ciekawa, jak to z nimi dalej będzie. :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny!

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci bardzo za komentarz <3 wiele to dla mnie znaczy, że Ci się podoba, bo po prostu kocham Twojego bloga <3
      Co do Lilly - bardzo chciałam pokazać jak ja ją widzę. Nie jako piękną, idealną, bez skazy tylko trochę zakompleksioną nastolatkę, która zawsze wie wszystko lepiej i jest miła (jakoś drażni mnie wizja Lilly suki bawiącej się Jamesem i Sevem).
      James - mam pomysł jak sie zmieni w 7 klasie, ale mogę Ci obiecać, że dalej będzie dupkiem, ale będzie kochał Lilly bez pamięci (na swój sposób)
      Co do Seva - trudno mi o nim pisać więc bardzo mnie cieszy, że Ci się podoba

      Moja opowiadanie jest tylko po części zgodne z kanonem ;)

      Zaraz poprawię błędy ortograficzne.

      PS. tak dbam o szczegóły, ale po prostu nie znam się na innym systemie pomiaru niż centymetry i nie chce strzelić byka xd

      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje za komentarz ;*

      Usuń
    2. Jeju, nie sądziłam, że czytasz moje wypociny! :D

      Fajnie, że James nie straci na charakterze. Lily taka trochę zakompleksiona bardzo mi się podoba i to właśnie połączenie, przemądrzałej, ale równocześnie miłej, pasuje jej postaci. :)

      Co do tych miar, to ja zawsze znajduje na internecie przelicznik z metrów, centymetrów na jardy, czy cale i samo się liczy. :D

      Buziaki! :*

      Usuń

Obserwatorzy