Lwie serce - dodatek nr. 1
Prywatny grzejnik
Rok 7
Maj
-Czemu zawsze to okno jest otwarte - powiedziała z żalem wychodząc z łóżka. Otoczyła się kocem i podeszła na palcach do okna. - Chcesz, abym zamarzła - dodała wracając. Wskoczyła niczym kłoda do ciepłego łóżka i położyła z powrotem głowę na jego piersi. Był taki ciepły, że oczy od razu jej się kleiły do snu. James objął ją ramieniem i wrócił do czytania.
- Mogę zacząć od nowa, czy masz zamiar dalej jęczeć ? - zapytał z ogromnym uśmiechem. Pokazała mu język.
- Nie jęczę. To ja zawsze zamykam to cholerne okno - wtuliła się w niego bardziej. - Przytul mnie mocniej, bo zimno mi - spełnił jej życzenie. Sam wolał chłód, mógł spokojnie spać bez kołdry, jednak Lily zawsze opatulała się szlafrokiem, kocem i pościelą. Robiąc z siebie naleśnik. Bawiło go to od pierwszej nocy, nawet nie irytowało, co zaskakiwało go samego. Lubił patrzeć jak nad ranem wytacza się z tego inkubatora i jęczy, że jej zimno w drodze do łazienki.
- Masz różdżkę, możesz je tak zamknąć- pokazał jej ruch różdżką. - Zamiast łazić boso po pokoju - odpowiedział. Spojrzała na niego spod byka zirytowana. - Zresztą mam coś dla ciebie - dodał po chwili wychodząc z łóżka.
- I znowu to robisz. Nie możesz się położyć i leżeć zanim zasnę - krzyknęła za nim. Usiadła po turecku i opatuliła się jeszcze kołdrą. - Wychodzisz, robisz przeciąg.
- Merlinie, a Łapa mówił, że wspólna sypialnia to kiepski pomysł - powiedział.
- Co Łapa mówił ? - krzyknęła oburzona. Kiedy wreszcie się zeszli z Jamesem, nie mogli oderwać od siebie rąk, co noc spali w jednym łóżku lub na kanapie. Co rano ganiali, jak szaleni, aby się ubrać i umyć, więc pewnej nocy postanowili, że przeniosą wszystkie rzeczy Pottera do jej pokoju. Oczywiście zaczęli się kłócić o miejsce w szafie, co skończyło się tym, że James swoje ubrania trzymał w kufrze.
- Nic Lils - powiedział wchodząc zadowolony z siebie do pokoju. W dłoniach trzymał czerwone pudełko na prezent. Patrzyła na nie podejrzanie. Usiadł na łóżku i podał jej. - To nie bomba - dodał widząc jej wzrok. Nie przekonał jej, delikatnie otworzyła wieczko spodziewając się wybuchu. Który nie nastąpił. Zdziwiona zerknęła we wnętrze kartonu. - Puchate skarpety - wyciągnęła trzy pary puchatych skarpet w najbardziej jaskrawych kolorach jakie widziała. W dotyku były miękkie jak puch. Zaśmiała się szczerze opadając na łóżko i zakrywając twarz, James z jakiegoś dziwnego powodu postanowił dawać jej w prezencie mugolskie rzeczy. Miała już mopa, szczotkę, czajnik elektryczny. - Dokładnie, byliśmy z Łapą uchla... znaczy pić herbatkę w Londynie i zobaczyłem je na wystawie - powiedział z dumą, jakby osiągnął czegoś niewykonalnego.
- Ale kiedy byliście w Londynie w ten weekend, kiedy pilnowałam drugoroczniaków ? - zapytała zdziwiona. James szybko chwycił jedną parę skarpet.
- Dawaj nogi, założę ci je - zaproponował z radością odchylając kolejne warstwy pod którymi chowała stopy. Kiedy do nich dotarł pocałował ją w łydkę, zaczął nakładać skarpety. - Nigdy nie byłaś dla mnie bardziej seksi.
- Serio?
- O tak, nic mnie tak nie podnieca jak moja dziewczyna w puchatych skarpetach owinięta jak naleśnik - rzekł głębokim seksownym głosem i zaczął ją całować po kolanie. Lily zaczęła się śmiać jak opętana. - O tak, śmiej się ze mnie jeszcze to tylko mnie nakręca - chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie. Zaczął ją całować po twarzy.
- Przestań - zaśmiała się, kiedy cmokał ją po nosie i powiekach.
- Odrzucasz moje względy, mam wspomnienia z ostatnich dwóch lat mojego życia - zarechotał, ujął jej twarz w dłonie i pocałował w usta. Objęła go za szyje i przyciągnała bliżej siebie. Czuła jak James uśmiecha się szeroko podczas pocałunku. Uwielbiała te małe momenty. Mieli coraz mniej czasu dla siebie, obowiązki Prefektów Naczelnych tylko rosły, nauka i do tego co jakiś czas Potter wymykał się nocami. Nie pytała o to, mimo że strasznie ją korciło. Wracał brudny, ze ranami i siniakami. Ukrywał to przed nią, nad ranem po cichu szedł do łazienki, a ona udawała, że śpi.
Odsunął się od niej nagle, aby na nią spojrzał. Delikatnie odgarnął włosy z jej twarzy. Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Co ? - zapytała ledwo łapiąc oddech, po pocałunku.
- Nic, lubię na ciebie patrzeć - odpowiedział z uśmiechem, lustrując jej twarz.
- Yhm. To strasznie dziwne. Możesz patrzeć, jak będę spać - zaśmiała się. Przytaknął tylko. Zszedł z niej i położył się obok. Znowu opatuliła się kołdrą i kocem, po czym przytuliła się do jego piersi.
- Lils kocham cię - powiedział, uśmiechnęła się tylko. Podniosła głowę i przycisnęła place do jego ust.
- Jesteś jak mój prywatny grzejnik, ciepły... grzejniki nie mówią - wyszeptała i wróciła do dawnej pozycji. Światło księżyca mocno świeciło jej w oczy. - Chyba jutro będzie pełnia - dodała, po czym ziewnęła ciężko. Czuła, jak James się spina. Czyli jutro znowu się wymknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz