niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 12

                -Ludzie zakłady do Petera – krzyknął Syriusz, kontem oka obserwując jak radzi sobie jego przyjaciel. Jak na razie James próbował zmęczyć przeciwnika, co chwila unikając jego ciosów. Black uśmiechnął się szeroko do Pottera który puścił mu oko. – James Artur Merlin Potter III – wykrzyczał udając głos komentatora na ringu bokserskim. – 195 cm wzrostu. Atletyczna budowa ciała. Były kapitan gryfonów, wywalony ze stołka przez łamanie regulaminu szkoły – Remus podniósł na nich wzrok spod książki. Dokoła Pottera i Adamsa zebrał się spory tłumek, wszyscy dyskutowali miedzy sobą który tym razem wygra. Lupin zaśmiał się cicho na wspomnienie poprzedniej walki Jamesa z Adamsem. Kiedy to Potter padł na ziemie bez 2 jedynek.
-Daje 20 galeonów na Adamsa – krzyknął jakiś Puchon. Syriusz uśmiechnął się szeroko i do niego podszedł. Zamienił z nim parę zdań na temat zawodników i podał pieniądze Peterowi który robił za sejf. Peter uśmiechnął się do niego tajemniczo i obliczył pieniądze po czym schował je do  sakiewki.
Adams w tym czasie uderzył Jamesa w ramię, chłopak zachwiał się lekko, lecz ku udręce widowni dalej stał twardo. Uśmiechnął się do przeciwnika i sam wycelował w jego brzuch. Jednak Admas tylko się zaśmiał. James z przerażeniem spojrzał na Racharda, ten zaśmiał się radośnie i uderzył Pottera ponownie w ramię. Okularnik nie dawał za wygraną i dalej uderzał Admasa który tylko się śmiał, widząc jak chuderlak skaczę wokół niego.
Rachard Adams był niezbyt inteligentnym Puchonem, lecz jego postura była imponująca. Był wysokim, niesamowicie umięśnionym chłopakiem o głupkowatym wyrazie twarzy.
-A wracając do naszych zawodników. James gwiazda naszej drużyny, łamacz kobiecych serc, jeden z najzdolniejszych i najbardziej leniwych uczniów Hogwardu. I mój najlepszy przyjaciel – powiedział z dumą Black. – A przeciwko niego Rachard Adams – rzekł Syriusz patrząc na tłumek się powiększa. Uśmiechnął się szeroko widząc jak ludzie zgłaszaj się do Petera  by postawić na zawodników, zerknął na Remusa który rozglądał się nerwowa patrząc czy idą jacyś nauczyciele. Spojrzał na Blacka i kiwnął z zarzenowniem głową. Syriusz uśmiechnął się do niego szeroko, Remus przewrócił oczami i wrócił do książki. Mimo że zależało mu na SUM-ach od pewnego czasu w ogóle nie mógł się skupić na nauce. Miał tyle rzeczy na głowie. Musiał pomuc Jamesowi i Syriuszowi w dokończeniu mapy, co szczerze mówiąc sprawiało mu dużo radość. Uwielbiał z nimi współpracować, James był bardzo bystry, a Syriusz z małymi radami umiał wszystko zrobić. Do tego nadzorował ich przemiany w animagów, ale od dnia kiedy Jamesowi udało się przemienić nie ruszyli z miejsca. Dodatkowo miał na głowie Lily, która jak to miała w zwyczaju wtrącała się w każdy aspekt jego życia. Spotkania prefektów, oraz pomoc słabszym uczniom w nauce. Nie pomagała mu też ta cała sprawa z Rechel która od świat unikała go na wszelki możliwe sposoby. – Powiem wam w sekrecie że Adams warzy o całe 50 kilogramów więcej od naszego kochanego Potter – wykrzyczał Syriusz. Nagle wszyscy uczniowie zaczęli stawiać na Adamsa. Remus zaśmiał się ze satysfakcją. Zamknął książkę i spojrzał na chłopaków. Syriusz ciągle nawijał, widać było że jest w swoim żywiole. Peter zapisywał na pergaminie imiona i nazwiska uczniów którzy obstawiali walkę. A James… cóż James robił to co było przedtem ustalone.
-No dalej Adams znokautuj go – krzyknęła jakaś Krukonka. Syriusz zmierzył ją wzrokiem pełnym pogardy, a ona się zarumieniła. Rachard już miał uderzyć James w twarz ale ten zrobił szybki unik. Biedny Adams był już zmęczony ciągłym zadawaniem ciosów w przestrzeń, za to James skakał wokół niego z błyskiem w oku, co chwila zerkając w stronę Syriusz który tylko kręcił głową. Potter westchnął ciężko i pierwszy raz od półgodziny walki uderzył Adamsa w ramię. Chłopak zachwiał się lekko, ale dalej trzymał się na nogach. James niczym kangur uskoczył  go całego co kilka sekund zadając ciosy.
-Koniec zakładów – krzyknął Black z ogromnym uśmiechem. Wszyscy spojrzeli na niego z wściekłością, a ten noszlancko wzruszył ramionami.
-Dalej Adams, dowal mu – krzyczeli wszyscy do o koła. Jednak biedny Adams ledwo się kiwał, a kiedy zamachnął się by uderzyć James upadł z hukiem na podłogę. Potter w geście wygranej uniósł obie ręce i zaczął z ogromnym uśmiechem podskakiwać.
-5…4…3…2… - odliczał Syriusz a za nim reszta. Mimo ogólnego udziwnia Adams podniósł się lekko chwiejąc. James spojrzał na niego zdziwiony, ale szybko otrzeźwiał i znowu skakał dokoła niego niczym kangur. – Dajesz James skończmy tą zabawę – wykrzyczał Black. Potter spojrzał na niego z huncwockim uśmiechem i zatrzymał się tuż przed Adamsem zadając mu mocny cios w szczękę. Rachard obrócił się o 360 stopni i z hukiem  spadł na podłogę. – 5…4…3… - odliczali wszyscy, a Potter w tym czasie zakładał powrotem swoją pelerynę i zawiązał szalik. – 2…1… - wszyscy zaczęli wiwatować. – I wygrał – Syriusz podszedł do James i chwycił go za prawą rękę. – Mój przyjaciel James Artur Merrrlllinnn Pottttter -  wykrzyczał podnosząc rękę przyjaciela. Uczniowie zaczęli gwizdać i bić brawo, a obaj huncwoci pokłonili się im. Remus przewrócił oczami i pochwyciwszy torbę podszedł do reszty huncwotów którzy pochylali się nad Adamsem.
-50 galeonów jest twoje Adams – powiedział z radość James. Rachard cały zdyszany uśmiechnął się do niego.
-Super ci poszło stary – rzekł Syriusz kiedy razem z Jamesem go podnosili. – Nic ci nie jest ? – zapytał z udawaną troską.
-Nie, spoko – powiedział lekko zamroczony Adams. – Zajebiście robi się z tobą interesy Potter – bąknął kiedy odebrał pieniądze od chłopaków. James spojrzał z ukosa na Syriusz który puścił mu oko. – To do następnego – chwycił w swoja wielka łapę ich dłonie i odszedł z uśmiechem.
-Ile zarobiliście ? – zapytał wreszcie Remus kiedy dochodzili do Wielkiej Sali.
-Z jakieś 500 galeonów – odpowiedział James z noszlancją. Syriusz w tym czasie liczył dokładnie każdego zarobionego galeona.
-Myślałem że dzielicie się zyskami po połowie z Adamsem – odparł Peter. James z Remusem zaśmiali się serdecznie.
-Oj Peter. Bo dzielimy, tylko my bierzemy tą większa połowę – odpowiedział Black.
-Myślałam że połowa to znaczy ze po równo – stwierdził Peter, chłopacy spojrzeli na niego z rozbawieniem. – A wy oszukujecie – Potter i Black zaśmiał się do siebie.
-Nie oszukujemy. My po prostu nie mówimy całej prawdy o tym ile dzisiaj zarobiliśmy – odpowiedział James zasiadając przed kolacją.
-Ale tak nieładnie – Remus spojrzał na Petera ze współczuciem. James uśmiechnął się do pieczonych ziemniaków i nie ciągnął dalej dyskusji.
-Widzisz Peter ludzie pokroju James i Syriusza nie mają sumienia – wyjaśnił mu Remus. Potter uśmiechnął się pod nosem, zaś Syriusz obserwował uważnie zjawiskową blondynkę z kurkonów która ukradkiem spoglądała w jego stronę.
-Ja nie mam sumienia – powiedział James z udawaną wściekłością. – Ja !
-Tak ty – odpowiedział Remus, patrząc z rozbawianiem na James który udawał wielce obrażonego.
-Wiesz co ? – rzekł Potter przeżuwając kawałek pieczeni.
-James a co według ciebie znaczy sumienie ? – zapytał Lupin. Oczy Pottera się rozszerzyły.
-A czy to ważne ? Nie muszę wiedzieć co to jest ? Jak możesz mówić że czegoś niemieć ? – zaśmiał się. Remus prychnął z pogardą, a James rozejrzał się dookoła. Większość uczniów właśnie kończyła kolacje. Potter zmarszczył brwi widząc jak w ich stronę zmierza Mary Anna. To jak bardzo nie znosił tej dziewczyny nie dało się opisać żadnymi słowami.
-Hej – przywitała się radosna niczym skowronek. Wszyscy huncowci spojrzeli na nią z zaskoczeniem, a ona uśmiechała się do nich szeroko. Mary Anna zazwyczaj była nieprzyjemna dla większości ludzi, chociaż że coś chciała.
-Hej Mary. Ktoś na ciebie rzucił zaklęcie szczerza, czy tak się cieszysz na mój widok ? – zaśmiał się Potter, jednak jedynie Peter się zakrztusił, reszta huncwotów wróciła do swoich zajęć.
-Nie i nie – odpowiedziała dalej się uśmiechając. James podniósł prawą brew i wrócił do kolacji. Wolał nie zaczynać dyskusji z tą dziewczyną gdyż zawsze kończyła się awanturą. – Dobra nie będę udawać waszej przyjaciółeczki – warknęła Mary, huncowci spojrzeli na nią z zaszokowani. – Jak wiecie, a przynajmniej Remus wie – wskazała dłonią blondyna. – 31 stycznia są urodziny Lily – wszyscy pięcioro spojrzeli w stronę rudej dziewczyny która na końcu stołu czytała książkę.
-I co nam do tego ? – wyrwało się Jamesowi, Lupin spojrzał na niego zabójczym wzrokiem.
-Nic. Ale chcemy zrobić jej imprezę, a że wy macie w tym wprawę to pomyślałam że – przerwała w tym momencie mając nadziej że któryś chłopaków za nią skończy. Jednak tak się nie stało. Dziewczyna westchnęła ciężko. – Że mi pooooomooożżżżeeecie – wyjąkała cicho.
-Że co ? –  zapytał Syriusz widząc jak dziewczyna się męczy. James spojrzał na niego z uśmiechem.
-Że mi pomożecie – warknęła do Blacka.
-Zastanowimy się – odpowiedział James. Mary Anna spojrzała na niego z wściekłością, jednak Potter miał to w głębokim poważaniu i wrócił do jedzenia.
-No jasne że się zajmiemy przygotowaniami. Pogadamy o tym jeszcze za tydzień dobrze ? – odpowiedział Remus, patrząc ze wściekłością na Blacka i Potter, którzy wrócili do swoich spraw.
-Okej – rzekła Mary i odeszła z impetem do Lily.
-Czemu się zgodziłeś ? – warknął Syriusz. – Dzięki tobie będziemy mieli na głowie Evans i tą małą sukę. Remus spojrzał na James z wyczekiwaniem.
-Ślicznotka ma racje – odparł James. – Czy to Fred Homday ? – zapytał z niekrytą radością Potter. Remus i Syriusz spojrzeli w stronę chłopaka.
-Tak – potwierdził Black ciesząc się jak dziecko. –Odrosły mu włosy – stwierdził i spojrzał na Jamesa z uśmiechem.
-Nawet o tym nie myślcie – burknął Remus, chłopacy spojrzeli na niego z uśmiechem.
-Nie wiemy o co ci chodzi Księżno – powiedział Syriusz.
-Dokładnie wiecie – warknął do nich.

~*~

Syriusz spojrzał na zegarek, było w pół do pierwszej. Wstał powoli z łóżka i podszedł do James. Ten wstał nim Black go dotknął. Uśmiechnął się do przyjaciela po huncwocku i płynnym ruchem założył spodnie.
-Peleryna – wyszeptał James. Syriusz kiwnął głowa i ruszył stronę szafy. Nie zauważył jednak w ciemności stolika i zrobił przez niego fikołka. Potter uderzył dłonią o czoło i pokręcił głową. Black stał powoli i spojrzał na łóżko Remusa ten tylko przekręcił na drugą stronę. Syriusz pochwycił pelerynę i podszedł do drzwi, pochwali doszedł do niego James z jakimś wiadrem. Syriusz spojrzał na niego pytająco. – Załatwimy dwie sprawy za jednym zamachem – Black uśmiechnął się do niego szeroko.
-Mapa ? – szepnął kiedy wychodzili. James wyjął z tylnej kieszeni spodni kawałek pergaminu. Syriusz kiwnął głową.
-Aparat ? – Black podniósł rękę do której był przywiązany aparat. Zeszli w ciszy do pokoju wspólnego, tak jak się spodziewali nikogo w nim nie było.
-Poczekaj – powiedział Syriusz tuż przed wyjściem. – Zapomniałem spodni – zaśmiał się. James spojrzał na jego nogi rzeczywiście nie miał na sobie spodni tylko luźne bokserki w małe serduszka, a na ramiona narzuconą bluzę.
-Dziwne że głowy nie zapomniałeś – stwierdził okularnik opierając się plecami o drzwi. Po paru minutach wrócił Black. Potter otworzył przednim wyjście i wyszli na korytarz. Szybko założyli na siebie pelerynę i zaczęli iść w stronę wierzy Puchonów. 

2 komentarze:

  1. Jakieś literówki były ale nie chce mi się Ciebie i siebie nimi zamęczać:) Urodziny Lily wyprawiane przez Huncwotów? Na pewno będzie wiewióra zachwycona:) Aaa no i oczywiście nie zapomniałaś o Księżnej:)
    Pozdrawiam
    huncwot-rogata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj urodziny Lily powiem tak .... To będzie początek końca Lily i Seva a początek Lilu i Jamesa :*

      Usuń

Obserwatorzy